Ruch a niepodległość

Ruch a niepodległość

Opublikowano: 11 listopada 2019
PODZIEL SIĘ!

Rozpoczęta walka o rząd dusz Górnoślązaków przyniosła odmienne od założonych przez rząd berliński skutki. Zamiast umocnić niemieckość, skłoniła część autochtonów do poszukiwania odpowiedzi na pytania o własną tożsamość. Od oficjalnych „wzorców” państwowych różnili się w fundamentalnych dla autoświadomości kwestiach języka i religii. Pęknięcie biegło również po linii majątkowej. Stanowiska w administracji, posady majstrów zarezerwowane były dla Niemców lub ludzi dobrze znających język niemiecki. Podyktowane było to kwestiami politycznymi, ale przede wszystkim względami praktycznymi – nomenklatura fachowa, dokumentacja techniczna wymagała wszak znajomości niemieckiego.W latach 70. XIX wieku na Górnym Śląsku funkcjonowała polityka Kulturkampfu. W trosce o prawomyślność mieszkańców niemiecka administracja gminna oraz właściciele zakładów pracy wspierali powstawanie niemieckich organizacji śpiewaczych, bibliotek itp. Uczestniczący w nich robotnicy mogli liczyć na różne zachęty chociażby w postaci poczęstunku.

Po zakończeniu polityki Kulturkampfu wydawało się, że możliwą będzie polska bądź śląska tożsamość, przy zachowaniu lojalności wobec państwa. Konieczność dokonania radykalnych wyborów pojawiła się dopiero później i jedną z jej dalekich konsekwencji będzie m.in. powstanie klubu.

Po zakończeniu I wojny światowej w listopadzie 1918 roku sytuacja na Górnym Śląsku była bardzo napięta. To co dla jednych było upadkiem porządku dla drugich było pękaniem kajdan. Upadek cesarstwa w Niemczech, całkowity rozpad Austro-Węgier i rewolucja bolszewicka w Rosji otwarły drogę do odbudowy państwa polskiego. Zwycięskie mocarstwa szukając drogi do ustanowienia stałego pokoju kierowały się zasadą o samostanowieniu narodów. Jako kryterium wyznaczające nowe granice Europy przyjęto podziały etniczne. W oparciu o tę zasadę Wojciech Korfanty, znany na Górnym Śląsku działacz polski i dziennikarz, wieloletni poseł do parlamentu Rzeszy, z mównicy Reichstagu zażądał przyłączenia do Polski ziem etnicznie polskich, w tym – czym wprawił w osłupienie całe audytorium – nie będącego w jej granicach od blisko 700 lat, Górnego Śląska.

Polacy na Śląsku zaczęli się organizować i utworzyli Rady, które reprezentowały ludność polską wobec administracji niemieckiej. Polskie dążenia spotkały się z brutalną reakcją niemiecką. Starano się tłumić wszelkie przejawy działalności polskich towarzystw i organizacji, które podkreślały polskość tego terenu i jego mieszkańców oraz usiłowały pozyskać głosy niezdecydowanych do zbliżającego się Plebiscytu, który miał zdecydować o granicach Górnego Śląska.

Na początku 1920 r. w Opolu rozpoczęła pracę powołana na mocy Traktatu Wersalskiego Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. Komisja miała nadzorować przygotowanie i przebieg plebiscytu. Z Komisją do regionu przybyły oddziały wojsk francuskich, włoskich i brytyjskich. Zastąpiły one niemiecką armię i oddziały Grenzschutzu (straży granicznej), pozostały jednak niemiecka administracja i policja.

Działalność Polskiego Komisariatu Plebiscytowego ujęła w jednolite karby całą polską akcję propagandową. Komisariat wsparł środkami finansowymi polskie organizacje i zasilił je przeszkolonymi kadrami. Przedstawicielem Polskiego Komisariatu Plebiscytowego na teren Bismarckhütte (dziś Chorzów Batory) był Teofil Paczyński. Na początku 1920 roku Polski Komitet Plebiscytowy z siedzibą w Bytomiu wystosował apel nawołujący do tworzenia na Górnym Śląsku klubów sportowych, a jedno z pism trafiło właśnie do Paczyńskiego.

Na ciąg dalszy tej historii nie ma twardych dowodów, ale dobrymi znajomymi Paczyńskiego były osoby z niemieckiego zespołu, który funkcjonował na terenie Hajduk – BBC (Bismarckhütter Ballspiel Club). Teofil Paczyński korzystając ze znanych doświadczeń powołał na stanowisko przedstawiciela ds. sportu Bernarda Skopa, byłego piłkarza BBC. 3 kwietnia doszło do spotkania w sprawie zaplanowania zebrania konstytucyjnego. W spotkaniu kwietniowym, które odbyło się w biurze plebiscytowym wzięli udział: Teofil Paczyński, Franciszek, Józef i Jan Bartoszkowie, Bernard i Paweł Skop, Edward Supernok i Karol Pękała, i to oni najprawdopodobniej wspólnie utworzyli polski klubu sportowy w Bismarckhücie 20 kwietnia 1920 roku.

Mimo porażki w plebiscycie Bismarckhutte trafiła do Polski. Oficjalne przejęcie Bismarckhütty przez polską administrację nastąpiło 26 czerwca 1922 roku, wtedy też miejscowości nadano nazwę Wielkie Hajduki. Miejscowość weszła w skład powiatu świętochłowickiego, stanowiącego część autonomicznego województwa śląskiego. Najmniejszego, ale najbogatszego województwa II Rzeczypospolitej.

Wiele klubów, które powstały w 1920 roku zakończyło swoją typowo polityczną działalność już po plebiscycie, przetrwały te, dla których sport był czymś więcej niż narzędziem propagandy. Mimo zmian politycznych potencjał gospodarczy nadal znajdował się w rękach niemieckich. Doszło do konieczności ustalenia nowych zasad współżycia. Kluby niemieckie nie mogąc działać w Polsce w strukturach niezależnych od PZPN miały wybór między likwidacją, spolszczeniem, a jakąś formą współpracy z klubem polskim i startem w ramach polskich rozgrywek. W Hajdukach wybrano 3 opcję i doszło do fuzji niemieckiego BBC z polskim Ruchem. W pierwszych miesiącach 1923 roku drużyna funkcjonowała jako Ruch BBC Wielkie Hajduki. Gdy drużyna ugruntowała swój poziom i przyszły pierwsze sukcesy stała się dumą wszystkich mieszkańców Hajduk niezależnie od narodowości. Ruch nie tylko pozostał na piłkarskiej mapie Polski, ale podkreślał, że powstał jako klub, który w świadomości kibicowskiej miał egzystować jako połączenie wielu wartości Górnego Śląska.

Ciekawe słowa o Ruchu powiedział Stanisław Mielech, piłkarz ówczesnej drużyny Cracovii:

„Sportowo Ślązacy byli jeszcze nieważni, ot „pierwiosnki”. Jednakże ci nowicjusze okazali się bardzo przykrym przeciwnikiem. Byli ogromnie ambitni, chodzili na piłkę z determinacją, walczyli o nią z pasją (…) Opowiadali nam dzieje swoich walk z Niemcami, prowadzili na miejsce, gdzie toczyły się boje powstańcze. O swym bohaterstwie mówili w prostych słowach, jak o czymś codziennym, naturalnym”.

Na stadionie Ruchu nigdy oficjalnie nie agitowano za patriotyzmem ukierunkowanym na Polskę lub Niemcy. W moim odczuciu chorzowski klub do dzisiaj przedstawia typowe wartości Górnego Śląska. Należy pamiętać, że wszystkie mistrzostwa, które hajduczanie a później chorzowianie zdobyli to tytuły mistrza Polski. Jednak na każdym kroku podkreślano jego śląskie dziedzictwo.

Ruch nie musi wywieszać flag czy śpiewać hymnu, aby pokazywać patriotyzm na stadionie, zrobili to prawie 100 lat temu jego założyciele. I to jest zdecydowanie bardziej wymowne niż słowa.

Grzegorz Joszko

Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję